| Włóczykij 2009 |
| Podróżnicze wieści |
Zobacz wcześniejsze edycje festiwalu Włóczykij
Tomek Jaksina
Rowerem na Krym
21.02.2009
godz. 21:30
Podróż miała miejsce w lipcu 2006 i trwała 3 tygodnie. Przejechaliśmy
wraz z Szymonem (kolega, który na dwa tygodnie przed wyprawą odpowiedział
ma moje ogłoszenie zamieszczone w necie) 1800 km. Trasa wiodła z Przemyśla
przez Lwów, dalej przez Odessę do Sudoku na Krymie. Po drodze wjechaliśmy
do Mołdawii i zupełnie przypadkiem do Republiki Naddniestrzańskiej. Przez
cały czas naszej wyprawy towarzyszyło nam porażająca pogoda. To było
najgorętsze lato w Polsce. Można sobie tylko wyobrazić jakie temperatury
panowały na kontynentalnej Ukrainie. Pokonywanie Wyżyny Wołyńskiej z licznymi
dolinami rzecznymi to był koszmar. Lejący się żar i 12% podjazdy, a do
tego opony klejące się do asfaltu. Masakra. Gdyby nie orzeźwiające piwo z
plastikowej butelki marki Desant albo Admirał chyba nie dałbym rady.
Z powodu awarii jednego z pojazdów zdecydowaliśmy się na powrót ukraińskimi kolejami z Symferopola do Kijowa i dalej do Lwowa. Na zakończenie nocny rajd na trasie Lwów - Przemyśl, którego nie powstydziłby się żaden
Harpagan.
Może to banały, ale inaczej się nie da opowiedzieć o Ukrainie. Ona ma
coś takiego w sobie, że na pewno tam jeszcze pojadę. Rowerem rzecz jasna. Ta
dzika i spontaniczna natura tam żyjących powoduje przestrach i fascynacje, szczerość i ciekawość, jest tak uderzająca w porównaniu ze zblazowanym człowiekiem zachodu. Nie spotkałem się z żadnym przejawem agresji, a tyle się mówi u nas o rzekomej nienawiści miedzy Polakami, a Ukraińcami.
Tomek Jaksina
» powrót «